Pooglądałam w internecie obrazy poświęcone „Travej journallom”... Ło, matko, ale rozmaitość...
Od gotowców, do kolaży, rysowanych ręcznie, malowanych, ozdabianych czym się dało...
Prawdziwy zawrót głowy!
Co mi zostało po oglądnięciu dziesiątków zdjęć i inspiracji?
Właściwie nic nowego :
- jak każdy journall, czyli dziennik, jest to wytwór czyjegoś pomysłu;
- to zapis czyichś emocji, wrażeń, wydarzeń;
- jego forma graficzna jest bardzo osobistym sposobem utrwalania wspomnień , zatrzymywania tych fragmentów, które szczególnie zapadły nam w pamięć;
- w zależności od umiejętności i pomysłowości twórcy powstają zgrabne, barwne historyjki lub arcydzieła plastyczno-twórcze;
- każdy travel journall opisuje jakąś podróż, przygodę, zdarzenia, ale też przygotowania, obliczanie budżetu, czy plany i oczekiwania;
- zdecydowanie najmniej ciekawe są tzw. „gotowce”, czyli dzienniki z wydrukowanymi kartkami i schematami, tylko do uzupełniania...Mało w nich miejsca na inwencję własną...
Kiedyś dokumentowałam swoje podróże zdjęciami formatu 10x15 , które wklejałam w duże gotowe albumy...Do tego dodawałam bilety, foldery, widokówki, rachunki, fragmenty miejscowych gazet, etc. Bardzo to było duże i ciężkie.
Podróż mojego życia czyli wyprawa Koleją Transsyberyjską z Moskwy do Pekinu, przez Syberię
i Mongolię... zajęła aż dwa albumy. To ciężki i zajmujący sporo miejsca na półkach balast...
Teraz postanowiłam trochę zminimalizować...
Tak jak napisałam w tekście o „Dokumentowaniu wspomnień z podróży”...warto te relacje pokazywać także innym. Album „Transsyberyjski” 2x musiałam kleić, bo tyle razy był oglądany, ale inne?
Sama niewiele widziałam poza Europą, ale moja siostra zwiedziła Kanadę, była na Wyspie Wielkanocnej, poznawała Jedwabny Szlak”, Samarkandę, Maroko, Sycylię i wiele krajów Europy...
Moi znajomi przedeptali Azję, Amerykę Południową i Afrykę i wiem od nich, że... w żadnym albumie czy Travel Journallu nie da się zamknąć rzeczy, które najbardziej zapadają w pamięć – kolorów, zapachów i dźwięków tych szczególnych miejsc!
Dlatego chciałabym zorganizować spotkanie podróżników, niekoniecznie tych ekstremalnych, co to na „Dach Świata” i inne takie miejsca się wybierają, ale „zwykłych śmiertelników”, którzy zobaczyli w swoich podróżach coś szczególnie pięknego, wzruszającego czy poruszającego i chcieliby o tym opowiedzieć.
I taką refleksja chciałam się dziś się z wami podzielić.