Maj pod tym względem obrodził znakomicie.
Wciąż się coś dzieje (a to "tygrysy lubią najbardziej"!!!). Czasem jestem zmęczona i nogi bolą od deptania po mieście, ale ile wrażeń....
Po pierwsze - wizyta mojej krakowskiej "padrugi" Bożenki. Jej kondycja zawsze mi imponowała
i przy niej oraz z nią zdobywałam swego czasu szczyty. Wyprawa na Turbacz (a jeszcze bardziej droga powrotna) na długo utrwaliły się w mojej pamięci. Podczas poprzedniej wizyty wyprawiłyśmy się na Ślężę...
Tym razem szukałyśmy ciekawych miejsc we Wrocławiu...
Jak nam się to udało zobaczcie na zdjęciach :